Wychowanie młodzieży przez młodzież – wczoraj, dziś i jutro

Stefan Wincenty Frelichowski

Przyszedł na świat zimą 1913 r. w Chełmży. Jako dziecko był chłopcem bardzo żywym i aktywnym. To on często wciągał swoje starsze rodzeństwo w różne dziecięce figle i zabawy. Wicek często przychodził do domu cały brudny, z podartymi spodniami i potłuczonymi kolanami. Patrząc na życie swoich rodziców Wicek bardzo szybko odnalazł swoje miejsce w kościele. Po pierwszej Komunii św. został ministrantem. Był bardzo gorliwy w służeniu do Mszy świętej w swoim parafialnym kościele pw. Trójcy Świętej w Chełmży.
 
W 1919 r. Wicek rozpoczął naukę w Szkole Powszechnej w Chełmży. Wiele wolnych chwil spędzał na zabawie z rówieśnikami. Był bardzo radosnego usposobienia, miał wielu znajomych.
 
W 1927 r. Wicek stał się druhem 2 Pomorskiej Drużyny im. Zawiszy Czarnego w Chełmży. Związek Harcerstwa Polskiego, nie była dla niego jakąś młodzieńczą przygodą. Przynależność do tego ruchu skautowego wywarła na niego duży wpływ, co było widać w jego życiu. Wicek był wychowywany przez harcerzy, później już jako kapłan sam metodą harcerską wychowywał inne dzieci i młodzież, z którymi spotykał się przy parafii. Harcerstwo dawało mu ogromne możliwości, rozwijało jego zainteresowania i charakter.
 
Gdy Stefan był w gimnazjum otrzymał od swoich rodziców pamiętnik. Od tego czasu zaczął spisywać w nim swoje przeżycia. Na kartach tego pamiętnika dowiadujemy się o postanowieniu, jakie powziął w gimnazjum: chciał się zmienić i zaczął walczyć ze swoimi słabościami. W tym celu związał sięm.in. z Sodalicją Mariańską, która dawała mu miejsce wewnętrznej wspólnoty, krzewiącej kult do Najświętszej Marii Panny. Wicek bardzo aktywnie zaangażował się w struktury gimnazjalnej sodalicji. Po pewnym czasie koledzy wybrali go na stanowisko ich prezesa. Drugą organizacją, z którą się związał, było harcerstwo. Zarówno harcerstwo jak i Sodalicja działały na terenie gimnazjum w Chełmży. Wicek był przeciętnym uczniem. Maturę zdał dobrze w 1931 r.
 
Po maturze postanowił wstąpić do Seminarium Duchownego w Pelplinie. Wicek długo zastanawiał się którą drogę życiową wybrać. Chciał być lekarzem, ojcem wielodzietnej rodziny. Jednak na dnie swego serca słyszał głos powołania do kapłaństwa i po wielu przemyśleniach i gorącej modlitwie postanowił zostać sługą Chrystusa. Na pierwszym roku dostał legitymację klerycką i musiał podporządkować się regulaminowi seminaryjnemu. Był pełen zapału i młodzieńczych ideałów.
 
Na kartach jego pamiętnika, pozostawił śladu swojego wzrostu duchowego, swojej drogi wewnętrznej, którą zbliżał się do Pan Jezusa. Wicek wzrastał pod okiem wybitnych profesorów. Do których zaliczali się m.in. biskup pomocniczy Konstantyn Dominik – wspaniały ojciec duchowny, ks. prof. Franciszek Sawicki – znany i ceniony w Europie filozof, ks. prof. Kazimierz Bieszk – umiejący rozpalić alumnów do umiłowania liturgii.
 
Był bardzo aktywnym klerykiem, związał się z kilkoma bractwami i stowarzyszeniami, działającymi w seminarium. Fascynował się liturgią, należał do kółka liturgicznego. Wicek był członkiem Związku Misyjnego Kleru (jego wielkim marzeniem był wyjazd na misje). Wicek spełniał się również w pracy charytatywnej.
 
14.03.1937 r. Stefan Wincenty Frelichowski przyjął święcenia kapłańskie. Na drugi dzień odprawi w swoim parafialnym kościele Trójcy Świętej w Chełmży Mszę Świętą Prymicyjną. N swoim obrazku prymicyjnym umieścił słowa: Przez krzyż cierpień i życia szarego z Chrystusem do chwały zmartwychwstania. 
 
Po święceniach Ks. Frelichowski nie został wikariuszem. Miał spełniać posługę kapelana i sekretarza Ks. Bpa Stanisława Wojciecha Okoniewskiego. Tę posługę pełnił już będąc diakonem. Zamieszkał w Pelplinie w pałacu biskupim. Służba przy biskupie wiązała się z częstymi wyjazdami i organizowaniem różnych kościelnych uroczystości. Wicek nie czuł się zbyt dobrze w roli sekretarza i kapelana biskupa. Jego marzeniem była aktywna praca z młodzieżą. Biskup wiedząc to na Święta Bożego narodzenia 1937 r. mianował go wikarym w kościele pw. Świętej Trójcy w Wejherowie. Pracował w tej parafii około czterech miesięcy.
 
W maju Ksiądz Frelichowski powrócił do Pelplina i wspólnie z biskupem Okoniewskim wyjechał do Budapesztu, gdzie odbywał się kongres eucharystyczny. Po powrocie został mianowany wikariuszem w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Toruniu.
 
01.09.1939 r. w na Polskę napadają Niemcy, a 17.09.1939 r., od wschodu atakują naszą ojczyznę Rosjanie. Do Torunia Niemcy wkroczyli 07.09. od razu rozpoczęto fale aresztowań. W więzieniu znalazł się również ks. Frelichowski, ale po kilku dniach został wypuszczony. Mimo ostrzeżeń, nie opuścił Torunia, bo chciał być ze swoimi ludźmi, którym przewodził jako duszpasterz.
 
W połowie października został jeszcze raz aresztowany, wraz z innymi księżmi z Torunia. Przetrzymywano ich w Forcie VII, gdzie Niemcy urządzili więzienie. Nad kapłanami znęcano się i fizycznie i psychicznie. Ks. Stefan Wincenty już od pierwszych dni niewoli otworzył się całkowicie na potrzeby drugiego człowieka. Zbliżał się szczególnie do najbardziej przygnębionych współwięźniów, aby dodać im otuchy i odwagi.
 
W połowie kwietnia księży wywieziono do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen pod Berlinem. W obozie panowały okropne warunki. Wszystko po to, by Polaków zniszczyć, ośmieszyć, znęcać się nad nimi. W tych strasznych warunkach ks. Frelichowski pocieszał, pomagał kolegom, podnosił na duchu.
 
W połowie grudnia 1940 r. ks. Frelichowskiego i innych kapłanów przewieziono do najstarszego obozu na terenie III Rzeszy znajdującego się w miejscowości Dachau w pobliżu Monachium. Był to już ostatni obóz, w którym przebywał ksiądz Frelichowski. Podobnie, jak w innych obozach ks. Frelichowski troszczył się o innych, a szczególnie troszczył się w obozie o młodzież.
Ks. Frelichowski mimo surowego zakazu przedzierał się nielegalnie do chorych na tyfus. Kładł się przy umierającej osobie trzymał za rękę, pocieszał, spowiadał. Oddawał całego siebie wynędzniałym współwięźniom. Wiedział, że wojna się kończy, że ryzykuje swoje zdrowie, że już nigdy może nie spotkać swoich bliskich, jednak błaganie cierpiących o jego obecność w ich agonii było silniejsze od jego własnego życia. Wkrótce sam zachorował. Choroba ks. Frelichowskiego była bardzo krótka ale niezwykle gwałtowana. Jeszcze przed najcięższymi atakami gorączki tyfusowej zorganizował on 22 kapłanów, którzy nieśli pomoc chorym. Ks. Frelichowski zmarł w nocy z 22 na 23 lutego 1945 r. ściskając krzyżyk.
 
Zaraz po zakończeniu wojny rozpoczął się proces beatyfikacyjny ks. Frelichowskiego. w 1992 r., po powstaniu diecezji Toruńskiej, tym procesem kierował bp. Andrzej Suski. Postulatorem procesu został ks. Sławomir Oder. Jeszcze w trakcie trwania procesu beatyfikacyjnego ks. Frelichowskiego za jego przyczyną została cudownie uzdrowienia Joanna Grodzicka, która z wdzięczności za dar życia poświęciła swoje życie Bogu i wstąpiła do zakonu karmelitańskiego.
W dniu 7 czerwca 1999 r. odbyła się uroczysta beatyfikacja ks. Frelichowskiego na toruńskim lotnisku. W 2003 r. bł. ks. Frelichowski został uroczyście ogłoszony patronem harcerstwa polskiego.
Wychowanie młodzieży przez młodzież – wczoraj, dziś i jutro